Nigdy
bym nie przypuszczała, że jako manager będę zgłębiać tajniki
cukiernictwa. Co prawda jestem mianowanym cukiernikiem, bo taki zawód
przydzieliła mi pani doktor medycyny pracy, która wydała mi
książeczkę epidemiologiczno-sanitarną, czyli tzw. książeczkę
sanepidu, ale poza babeczkami nie specjalnie potrafię piec.
W
firmie, w której obecnie robię borutę (bo trudno to nazwać
zarządzaniem, kiedy robię wszystko wbrew i za plecami Jego
Jedwabisrości Prezesa, sprzątając to, co on nabrudził i
przepraszając za problem z komunikacją z nim i przekroczone
deadliny) jeden z pracowników miał urodziny.
Ponieważ
wiedziałam, że nie ma co liczyć na kasę z kasy, więc zamówienie
ciasta w jakiejś sprawdzonej cukierni nie wchodziło w grę, wzięłam
sprawy w swoje ręce.
Po
wyczołganiu się z biura nabyłam wszystkie potrzebne składniki i
upiekłam czekoladowe ciasto (na bazie ciasta do babeczek -
Babeczkowa Poczta Cookie with Love), które przerodziło się w
eksperymentalny tort.
Tort
przemyciłam do biura i razem z Office Managerką przygotowałyśmy w
pomieszczeniu, do którego nikt nie wchodzi.
Tort
został wzbogacony jedną świeczką.
Radość
pracownika, który nie spodziewał się niczego była dla mnie
najlepszym podziękowaniem. Zostałam też wyściskana jak nigdy do
tej pory w pracy :D
I
tu zacytuję samą siebie: będąc szefem nigdy nie zapomnij być
człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz