W szkole średniej jednym z omawianych utworów była "Pieśń o Rolandzie". Ponieważ ów francuski epos rycerski potraktowany był przez program nauczania jedynie fragmentarycznie, w ramach nielicznego czasu wolnego postanowiłam przeczytać go w całości. "Pieśń o Rolandzie" skradła moje serce, ponieważ mówila o tym, ile można zrobić bez mózgu.
Cieszę się, że zapoznano mnie z tym utworem, bo dziś mogę nawiązać do niego przy okazji własnej osoby czując się jak współczesny Roland.
Ostatnio mój promotor zlecił mi napisanie artykułu o hejcie. Podając wszystkie wytyczne co do publikacji naukowej chyba skutecznie zniechęcił mnie do zamienienia trzech pierwszych liter przed nazwiskiem na dwie...
Cieszę się, że zapoznano mnie z tym utworem, bo dziś mogę nawiązać do niego przy okazji własnej osoby czując się jak współczesny Roland.
Ostatnio mój promotor zlecił mi napisanie artykułu o hejcie. Podając wszystkie wytyczne co do publikacji naukowej chyba skutecznie zniechęcił mnie do zamienienia trzech pierwszych liter przed nazwiskiem na dwie...
Kilka
lat temu kazał mi przeczytać "Piotrusia Pana", a potem
dorosnąć :))))
A
jeszcze wcześniej, w ramach obowiązkowej lektury studentów
Zarządzania zlecił przeczytanie biografii Forda (w toku).
Henrego,
nie Harrisona.
Może
powinnam zrealizować te zadania po kolei? :))))
To
by odsunęło w czasie ślęczenie nad artykułem. Bo, mimo ze kocham
pisać, przy tych wytycznych to będzie gorsza tortura niż
wysiadywanie końcówki mojej ostatniej pracy dyplomowej, czyli
pisanie jej wstępu.
Ale
wracając do hejtu. Jakby tak podsumować treści z komentarzy spod
moich postów na blogach, na vlogu i pod postami w Social Mediach
oraz dołączając do tego część wypowiedzi mojej rodziny (a to
naprawdę duży kaliber), to okazałoby się, że na niczym się nie
znam, jestem zerem i bezguściem, mam krótkie nogi ( :))))))) ), mam
wyraz twarzy jak wściekły pitbul, jestem bezczelna, fałszywie
skromna oraz porostu nieskromna, jestem też ekspertem od niczego.
Ale, czy faktycznie będąc osobą wyżej opisaną mogłabym zdobyć
kilka dyplomów jednej z czołowych uczelni technicznych w Polsce
(jednocześnie kilkukrotnie reprezentując ją na Akademickich
Mistrzostwach Polski w dwóch całkiem odmiennych dziedzinach) i z
najlepszym wynikiem w historii skoczyć pierwszą międzynarodową
uczelnię w Europie?
Takich
rzeczy za "krótkie nogi" się nie dostaje :)))
Czy
mogłabym być jedną z dwóch przedsiębiorczych osób z Europy
(obok jakiegoś pana kierownika w tureckich liniach lotniczych)
zaproszoną do przeprowadzenia wykładu w ramach rozpoczęcia roku
akademickiego na międzynarodowej uczelni zarządzania w Berlinie?
Czy
byłabym w stanie zakwalifikować się do finałów regionalnych
międzynarodowego konkursu dla studentów prowadzących własny
startup, a potem samodzielnie zbudować firmę posiadającą w swoim
portfelu kilka jednocześnie rozwijających się marek?
No... chyba nie :)
Parę
dni temu, w ramach gratulacji z okazji 6-tej rocznicy pracy (na
swoim!) ktoś zapytał mnie, jakie są moje dalsze plany.
Dobre
pytanie.
Bardzo
dobre.
A
plany owszem są. Dla jednych ambitne, dla innych (absolwentów The
Neisse University) – oczywiste. W planach mam podbój rynków
europejskich, zaczynając od mojego Czech – mojego drugiego i
Niemiec - trzeciego domu.
______________
O AUTORCE
Julia Daroszewska od ośmiu lat zajmuje się ogólnie pojętym marketingiem. Potrafi skutecznie wykorzystywać wszelkie dostępne na rynku narzędzia, co przekłada się na duże zasięgi i budowanie świadomości wspieranych przez nią marek.
Prowadzi firmę, której główną dziedziną jest wsparcie w zakresie szeroko pojętego Marketingu i Strategii Przedsiębiorstwa. Oferuje pomoc w budowaniu marek tworząc dla nich skuteczne plany działania na konkurencyjnych rynkach.
Julia Daroszewska prowadzi również szkolenia z tworzenia skutecznych profili/kont na LinkedIn i Facebooku - największych Mediów Społecznościowych wspierających biznes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz