„Za
każdym razem, kiedy rekrutowała mnie kobieta, pracy nie
dostawałem".
To
zdanie padło podczas wczorajszej rozmowy z moim znajomym, który
osiągnął niedawno kolejny cel w swojej karierze zawodowej zostając
dyrektorem jednej z jednostek administracyjnych kraju i dało mi
mocno do myślenia.
Po
krótkiej chwili stwierdziłam to samo: nigdy nie dostałam pracy w
zawodzie i zgodnej z moimi kwalifikacjami, kiedy rekrutowała mnie
kobieta.
Aczkolwiek
dwa razy się to zdarzyło. Usunęłam wtedy 2/3 zawartości swojego
CV i jako mało ogarniająca świat istota zostałam przyjęta na
stanowisko sprzedawcy do sieciowego sklepu z odzieżą.
(W
jednym wytrzymałam 2 miesiące, w drugim 2,5 dnia).
Ze
wspomnianym znajomym mamy podobne cechy: jesteśmy bardzo dobrze
wykształceni i mamy imponujące portfolio.
Czy
kobiety mają z tym problem?
Mają.
Mają, bo o wszystko muszą tutaj walczyć.
Mają, bo o wszystko muszą tutaj walczyć.
Sama
najeżam się, kiedy widzę piękną kobietę z niesamowitymi
osiągnięciami. A po chwili się na tym łapię i emocje opadają.
Wynika
to chyba z tych potwornych schodów, które robi się kobietom,
ponieważ są kobietami. Wynika to z tych prób poniżania ich i
sprowadzania do poziomu obiektu seksualnego, z czym spotykają się
na wszystkich szczeblach kariery zawodowej.
Czy
to ma szansę się kiedyś zmienić?
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza