![]() |
Zdjęcie z okładki pochodzi z bloga ze stylizacjami. |
Taki post zamieścił na swoim profilu na Facebooku mój dobry znajomy.
Nie
ma firmy, ale chciał w ten sposób pokazać, ze rozumie polskich
przedsiębiorców, szczególnie tych małych i jest gotów je
wspierać.
Mnie
wspiera: dopingiem, inspiracjami, dobrym słowem, rekomendowaniem
znanych mu produktów, które oferuję i przede wszystkim wiarą, że
mi się uda.
Czytając
to, chciało mi się płakać.
To
czysta prawda i sama prawda. A było to tak…
Na
początku straciłam dużą część znajomych, a moje rodzeństwo
zaczęło warczeć.
Wszyscy z rodziny było przeciwko, nie miałam ŻADNEGO WSPARCIA, a słowa, NIEUSTANNE słowa krytyki i zniechęcanie znacznie utrudniało sprawę.
Wszyscy z rodziny było przeciwko, nie miałam ŻADNEGO WSPARCIA, a słowa, NIEUSTANNE słowa krytyki i zniechęcanie znacznie utrudniało sprawę.
Kiedy pojawił się pierwszy sukces, ale nie pieniądze, bo to dwie różne rzeczy. To, że produkt pojawił się w T.V.,czy napisała p tym lokalna prasa to sukces, a nie wpływy na konto, pozbyłam się kolejnej puli znajomych.
Na jakąś większą wartość przełożył się tylko jeden artykuł w gazecie, (który ostatnio publikowałam ze wspomnień). Zyskałem jedno zamówienie i przyjaciela, w którego zamienił się zleceniodawca tego jednego zamówienia oraz jedne telefoniczne gratulacje, które były niezwykle miłe i niespotykane.
Minęło 7,5 roku.
Nadal nie mam nic i to widać. Mam znacznie mniej niż ci, którzy poszli na etat, mają ciepłe posadki i ubezpieczenie.
Może teraz jest im nieco trudnej, za to mają namiastkę tego, co ja mam od 7,5 roku.
Nie mam pensji, nie mam ubezpieczenia, nie mogę zachorować, ale nie mam też ani przyjaciół, ani rodziny ani wsparcia.
Pewnie sama jestem sobie winna, bo MOGŁAM IŚĆ NA ETAT.
Próbowałam nie raz, ale moje CV było wyśmiewane przez działy HR, a kompetencje i umiejętności, których rekruter nie mógł sprawdzić, podważane.
Moje
marzenie
o etacie
(tak – MARZENIE, bo nadal mam chęć, żeby dla kogoś pracować,
kogoś wspierać i służyć swoimi kompetencjami i wiedza, wesprzeć
nimi kogoś, kto jest dalej niż ja na swojej ścieżce
przedsiębiorcy i kto miałby przestrzeń dla kogoś takiego jak ja –
komu brakuje możliwości wprowadzenia firmy na zagraniczny rynek lub
zarządzania nią jako Country Manager na Czechy, Niemcy lub inny
europejski kraj) JESZCZE
nie umarło.
Mam za sobą trzy bankructwa, aczkolwiek są i tacy, którzy definiują bankructwo inaczej, więc wg. nich ja nie mam pojęcia, co znaczy wszystko stracić, bo na ulicy nigdy nie mieszkałem (miałam rodziców, więc i dach nad głową).
Teraz obserwuję, jak Ania Lewandowska (kibicuję jej, ale batonika 5g za 10zl nie kupię) i inni rozwijają się i rosną zaczynając znacznie później niż ja, ale z dużym zapleczem finansowym, a nie od zera, mając tylko głowę z pomysłami i wiedzą, co robić.
Mamy
kryzys, mamy i tarcze. Masz tarczę
Ja
nigdy
nie łapałam się i nadal nie łapię na żadne dotacje, wsparcia
dla przedsiębiorców, ulgi, srulgi
i małe ZUSy.
I nie mam 500+.
I nie mam 500+.
Jest
kryzys. Odczuwam go i będę odczuwać coraz mocniej.
Wiem,
że jest to duża szansa, ponieważ sytuacje, które przyszpilają
nas pod muru powodują, że rozleniwione szare komórki zaczynają
znów pracować na odpowiednich obrotach.
I
już mam pewien pomysł, którym podzielę się na swoim profilu LinkedIn (edit: podzieliłam się ), (zapraszam zatem do swojej sieci - dodaj mnie do kontaktów), pomysł, który pokaże, czym jest nielubiane
przeze mnie określenie lub raczej nakaz dla osoby mianującej się
kreatywną „thinking out of the box”.
Nigdy
nie uważałam się za osobę kreatywną, dlatego owo określenie
mnie irytowało. Jestem natomiast innowatorem i lubię robić różne
rzeczy całkiem inaczej, a strategie tworzyć w oparciu o błękitne
oceany.
A wracając do powyższego tekstu - zawsze znacznie łatwiej jest docenić, pochwalić i polecić kogoś obcego, niż wesprzeć znajomego.
Łatwiej
jest skorzystać
z usług konkurencji, żeby "swojemu" nie dać zarobić,
żeby nie było mu lepiej.
Czytając
komentarze pod moim postem na LinkedIn zorientowałam się, że brak
wsparcia ze strony rodziny i przyjaciół jest czymś normalnym.
Może
nie dla wszystkich, ale przekonałam się, że nie jestem w tym
osamotniona, a moja rodzina nie jest tu przykrym ewenementem.
W
jej przypadku jednak znam argumenty, a dokładnie jeden argument -
wstyd.
Moja
rodzina wstydzi się tego, że jej członek, że członek tak
wykształconej rodziny, która składa się praktycznie w 90% z
lekarzy, prawników i inżynierów - wszystkich z ogromnymi
osiągnięciami, zajmuję się tak głupimi i nieambitnymi rzeczami
jak pieczenie babeczek, czy robienie przetworów owocowo-warzywnych
oraz ich doraźną sprzedażą na jarmarkach.
Ich
zdaniem, żeby to wszystko robić nie trzeba kończyć studiów,
których ja sobie nie żałowałam (na uczelniach spędziłam 9 lat).
Obecność
wiedzy z zakresu marketingu i strategii jakoś pomijają, jakbym w
ogóle takowej nie miała i jakby to, co stworzyłam i czym się
zajmuję nie było efektem jej wykorzystania.
Sympatyczne
słowa uznania słyszę od obcych, a najmilsze z nich od osób, które
niestety mają podobną sytuację i rozumieją mnie najlepiej
przysłowiowo mówiąc łącząc się ze mną w bólu.
A
wsparciem, i to ogromnym, jest nawet sam doping, dobre słowo i
pamiętanie o produkcie lub marce, kiedy ktoś potrzebuje skorzystać
z podobnej usługi – można mu podszepnąć, że ten, czy tamten
znajomy się tym zajmuje.
Wsparciem
jest zostawienie swojego komentarza, opinii, czy też rekomendacji
pod produktem lub usługą, którą się poznało.
Ja
wielokrotnie prosiłam swoich znajomych, zajadających się moimi
czekoladowymi babeczkami COOKIE WITH LOVE o opinię na ich profilu na
Facebooku, innych – o opinię dotyczącą mojego wsparcia jako
stylistki.
Łącznie
moją prośbę zrealizowały
24 osoby. Dżemstera –
13.
Dziękuję i proszę Boga o siłę, bo już mi jej brakować zaczyna.
_____________________
O AUTORCE

Prowadzi firmę, której główną dziedziną jest wsparcie w zakresie szeroko pojętego Marketingu i Strategii Przedsiębiorstwa. Oferuje pomoc w budowaniu marek tworząc dla nich skuteczne plany działania na konkurencyjnych rynkach.
Julia Daroszewska prowadzi również szkolenia z tworzenia skutecznych profili/kont na LinkedIn i Facebooku - największych Mediów Społecznościowych wspierających biznes.
Jestem w biznesie już 27 lat. Przez te lata doświadczyłam wzlotów i upadków. Nauczyłam się, żeby nie oczekiwać niczego od innych. Znajomi z SM sami docenią to co robię. Wystarczy ich tylko poprosić o wsparcie. Bliscy wystarczy, że zaakceptują to czym się zajmuję i zaufają. Kochaj siebie. Bo to jest największy dar
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Pani Anno, cenne słowa, szczególnie, że jest Pani znacznie dalej niż ja w tej drodze.
UsuńPo prawie ośmiu latach od startu moi bliscy chyba zaczynają akceptować wybór mojej ścieżki. Teraz pozostaje jeszcze być wytrwałą.
Anna Lewandowska Baton Maca & Kakao 60G 3,99 złotych. Ja rozumiem rozgoryczenie, że tzw. celebrytci mają lepiej w biznesie lecz trzymaj się faktów. To teraz napisz ile kosztuje Twoje ciasteczko?
OdpowiedzUsuńJa widziałam cenę powyżej 5zł za takie maleństwo.
UsuńCeny moich podane są na stronie http://sklep.babeczkowapoczta.pl
To usługa spersonalizowana i coś zupełnie innego, więc nie ma co porównywać. Równie dobrze możemy porównać ceny cegieł i proszku do pieczenia.
Nie! Rozumiem, że masz ambicje tworzyć produkt premium. Ok. Musisz się pogodzić z tym, że produkt Lewandowskiej czy Chodakowskiej jest traktowany jako premium i Twój zwyczajnie ginie. Nie masz siły przebicia jak celebryci. Nie zmienisz tego. Pozostaje szukać niszy. Nie będą to babeczki. Nie w kryzysie, który nadchodzi. Musisz redefiniować swoje produkty. Hipsterski dżem? Sorry to jak z wyśmiewanej reklamy z TVN, którą każdy pomija. Pewnie jest pyszny. Tylko liczba klientów ograniczona. Dlatego ciągle starasz się zaistnieć na LinkedIn z dość umiarkowanym skutkiem. Masz potencjał. Niestety zupełnie go nie wykorzystujesz.
UsuńMasz odwagę się przedstawić?
UsuńBo nie lubię pisać z tchórzami, którzy mają odwagę wymądrzać się tylko, kiedy nikt nie wie, kim są.
Mogę zachować anonimowość jako ktoś kto akurat od lat tkwi w biznesie z bardzo przyzwoitym efektem. Jestem w branży finansowej od lat i z sukcesem prowadzę firmę w Naszym ukochanym Wrocławiu. Niestety przeraża mnie w Tobie napastliwość i kompletny brak odporności na słowa zapytania. Przecież to nawet nie krytyka. Nikt się z ludzi, którzy zadają sobie trud próby rozmowy z Tobą nie pisze złośliwie. To Ty odbierasz wszystko jako atak na niezrozumianego przez otaczający świat geniusza. Nazywanie czegoś hipsterskim jest pretensjonalne z punktu widzenia konsumentów. W obecnej sytuacji bardzo niewielu influencerów, instagramerów lub zwykłych hipsterów będących freelancerami przetrwa bez uszczerbku na portfelu. Im szybciej Ty znajdziesz swoją niszę i ją skolonizujesz tym mniej boleśnie przetrwasz kryzys. To oczywiste. Przykre, że nie chcesz słuchać i dyskutować. Wszelkie słowa podważające jedynie słuszną linię traktujesz z agresją. Tak samo jest na Li. Jak myślisz. Dlaczego osoby, które rzeczywiście potrzebują współpracy w zakresie jaki mogłabyś zaoferować - omijają Ciebie? Jeden, drugi czy trzeci klient może być klasycznym niewypałem. Jeśli jednak jesteś krytykowana przez dziesięć/dwadzieścia procent komentarzy to problem leży w Twoim podejściu. Podejściu, które zamiast być wyraziste i profesjonalne zaczyna przypominać agresywne i roszczeniowe. Na starcie obrażasz mnie nazywając tchórzem. Być może tak często udzielam się na Li, że nie potrzebuję identycznego hejtu z Twojej strony jaki wielokrotnie uprawiasz na Li. Dlatego piszę tutaj. Widzę, że zupełnie zbędnie. Niestety biznes jest usłany trupami firm, których właściciele byli przekonani o własnej nieomylności identycznie jak Ty.
OdpowiedzUsuń