![]() |
Zdjęcie z okładki pochodzi z bloga ze stylizacjami. |
HISTORIA
PECHA, czyli wszystko odbyło się na czas, a klient nawet nie
zauważył, co działo się po drugiej stronie.
W
środę umówiłam się z klientem na konsultacje dot. portalu
LinkedIn. Po krótkiej rozmowie wiedziałam, że konsultacja będzie
dotyczyła znacznie szerszego tematu - ogólnie pojętego biznesu, a
nie tylko tego drobnego wycinka, jakim jest pozyskiwanie klientów i
promocja swojej działalności w tym biznesowym Medium
Społecznościowym.
Konsultacja
miała odbyć się w piątek o godz. 14:00.
Wczoraj
po południu odbyłam wycieczkę do biura (niecałe 90km, prawie 1,5h
jazdy), którego, z powodu #pandemii #koronawirusa nie widziałam od
dość dawna, bo pracuję z domu.
Po
wejściu do auta i zapięciu pasów zorientowałam się, że nie
wzięłam mikrofonu. Zapasowe słuchawki mam w biurze, ale porządny
mikrofon mam tylko jeden.
Na
szczęście miałam jeszcze możliwość, żeby po niego wrócić...
Po
przyjeździe okazało się, że mój super hiper, szybki jak
błyskawica firmowy komputer jest w tym momencie... Całkowicie
bezużyteczny.
Nie
działał internet.
Zadzwoniłam
do swojego dostawy i po, o dziwo wyjątkowej weryfikacji, że ja, to
ja, a moja firma, to moja firma i mam u nich usługę...
-
Proszę podać numer konta abonenta.
-
Niestety nie mogę, bo mam go na mailu, a nie działa mi Internet.
...i
po byciu przełączaną od jednego konsultanta do drugiego, w końcu
okazało się, że moja wpłata za internet (zrobiona kilka dni
temu), jakimś cudem nie została zaksięgowana.
-
Jeśli zrobi pani przelew jeszcze dziś, to jutro blokada powinna być
zdjęta.
Na
tym zakończyła się rozmowa.
Żeby
mieć łączność ze światem, do firmowego komputera stacjonarnego
podłączyłam komórkę, żeby skorzystać z Internetu mobilnego, z
którego korzystam jak nie mam dostępu do swojego stałego łącza.
Okazało
się, że cały pakiet, wzbogacony o dodatkowe 10G z okazji #pandemii
wykorzystałam, ponieważ dodając posty na firmowy blog zapomniałam
pomniejszyć grafik-okładek 🙈
Nie
miałam więc absolutnie żadnego dostępu do absolutnie żadnego
Internetu, a co za tym idzie, nie miałam możliwości zapłacenia za
Internet w biurze, żeby móc przeprowadzić konsultacje.
W
piątek w samo południe ruszyłam z powrotem.
Dotarłam
40min przed czasem i zdążyłam nawet zjeść kawałek kiełbasy
zastanawiając się przy tym, na co był mi mikrofon do komputera i
po co myślałam o słuchawkach, skoro konsultacje i tak zdalne
konsultacje prowadzę rozmawiając przez telefon.
W
trybie głośnomówiącym.
Rozmawiam
tak od momentu zgubienia mini jacka z mikrofonem i wtyczką do
słuchawek. Ze słuchawek dedykowanych komórce nie mogę korzystać
bo... Mam za małe uszy.
Lubię
prowadzić zdalne konsultacje. Wyglądają one tak, że ja siedzę z
telefonem w ręku i monitorem z otwartym profilem LinkedIn klienta
i... Gaaadam, a klient - w zależności od możliwości - od razu
wdraża zmiany, albo dokładnie zapisuje wszystkie sugestie w
notatniku, żeby wdrożyć je na spokojnie, po zakończeniu
konsultacji.
Oczywiście
wszystkie potrzeby zmian oraz ich formy dokładnie uzasadniam, często
posługując się przykładami lub analogiami.
Albo
jednym i drugim.
O
13:58 usiadłam na szezlongu biorąc na kolana laptopa.
O
14:01 rozpoczęłam konsultacje, które, jak mniemałam, LinkedIna
dotyczyły w zaledwie 30-stu procentach.
W
większości tłumaczyłam klientowi:
-
jak może najszybciej zacząć zarabiać na swoim pomyśle biorąc za
niego pieniądze (początkowo planował bazować na sponsorach)
-
dlaczego w przypadku jego usługi cena tak naprawdę nie gra roli (ma
produkt bardzo unikatowy, można powiedzieć - z wyższej półki, a
posiadane know-how powoduje, że trudno jest ów produkt dostarczyć
przez kogokolwiek innego)
-
jakie kroki może podjąć w związku z rozwojem swojego
pomysłu-biznesu i jakie informacje są tu istotne
-
kto jest jego klientem i dlaczego warto rozdzielić klienta na dwie
grupy
i
w końcu:
-
co powinien poprawić, co dopisać, co dodać i jak zorganizować na
swoim profilu LinkedIn, żeby sam działał on na jego korzyść -
tak jak pasta Collgate, która (jak mówiła reklama) działa
nawet, gdy ty nie szczotkujesz.
Konsultacja
trwała godzinę.
Klient
zakończył rozmowę z dwiema stronami notatek pełnych cennych rad i
inspiracji.
A
ja wypiłam zaparzoną już, bo zalaną sobie o 13:56 herbatę i z
naprawdę dużą dawką energii wzięłam się do pracy czując się
naprawdę wypoczęta tym krótkim oddechem od Internetu i wycieczką
wzdłuż pasma Sudetów.
______________________

Prowadzi firmę, której główną dziedziną jest wsparcie w zakresie szeroko pojętego Marketingu i Strategii Przedsiębiorstwa. Oferuje pomoc w budowaniu marek tworząc dla nich skuteczne plany działania na konkurencyjnych rynkach.
Julia Daroszewska prowadzi również szkolenia z tworzenia skutecznych profili/kont na LinkedIn i Facebooku - największych Mediów Społecznościowych wspierających biznes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz