Portal
LinkedIn zrzesza trzy pokolenia:
-
pokolenie najmłodszych, tudzież najmłodsze pokolenie, w którym
znajdują się osoby będące jednocześnie dziećmi i wnukami
-
pokolenie średnie, które jest już rodzicami i nadal dziećmi
-
i pokolenie najstarsze, które jest rodzicami i dziadkami.
Nie
każdy miał lub ma córkę i nie każda córka (jak np. ja) ma
jeszcze ojca, który walczyłby za nią jak lew i każdego, kto
chciałby ją skrzywdzić, zrównałby z powierzchnią chodnika.
Nie
każdy więc zrozumie mój post, ale mam nadzieję, że co niektórym
to coś uświadomi.
Niejednokrotnie
w wiadomościach prywatnych na LinkedIn uświadamiałam swojego
rozmówcę, że LinkedIn to nie Tinder. Raz otrzymałam też
bezpośrednią wiadomość z propozycją pracy na stanowisku
osobistej asystentki pana Dariusza, prezesa jednej z
wrocławskich firm IT. Zakres obowiązków zawierał taki oto
fragment: "Poza powyższym zakresem obowiązków, raz w
tygodniu, spotkamy się po pracy, albo wyskoczymy gdzieś na
weekend".
Dalej
dodał swój opis - wiek, wzrost itp. oraz poprosił o przesłanie CV
oraz "jakiejś fotki".
Na
profilu LinkedIn nie miał zdjęcia i niestety nie miał też
nazwiska. Niestety, bo sprawę zgłosiłam do prasy. Dokopanie się
do właściwej osoby zajęło mi 5 dni i jedna z trzech dziewczyn,
które otrzymały ową ofertę, przyjęła ją.
Ofertę
biurowej prostytucji za 7tys. zł miesięczne + "<<darmowe>>
wakacje".
Niedługo
po tym, jak opublikowałam ofertę
szkolenia z LinkedIna w górach otrzymałam wiadomość od pana
prawnika ze Szczecina, który był nią bardzo zainteresowany.
I,
mimo że jestem bardzo powściągliwa jeśli chodzi o dwuznaczne
określenia, ponieważ wiem, że czasem coś komuś powie się
przypadkiem i w zupełnie innym kontekście, tu nie ma mowy o
pomyłce.
Nie
będę wklejać całej konwersacji, a wybrane fragmenty, które
pokazują, że nie jest to jednoznaczna konwersacja dotycząca
umawiania się z klientem na szkolenie.
Jakiś
czas temu rozmawiałam o takich sytuacjach z dojrzałą kobietą,
która również, jako młoda dziewczyna (ale już jako mężatka, co
tajemnicą nie było) spotkała się w pracy z niestosownymi tekstami
ze strony jednego ze współpracowników.
Zapytałam,
co zrobiła.
-
Poszłam do przełożonego i powiedziałam, jaka jest sytuacja.
-
Jak to się skończyło?
-
Przełożony załatwił sprawę. Nigdy więcej ze strony tego
pracownika nie usłyszałam żadnego, dwuznacznego tekstu.
Ja
nie mam przełożonego.
Pan
z poniższego dialogu mógłby być moim dziadkiem.
On
też nie ma przełożonego, aczkolwiek rozważałam zgłoszenie
sprawy do sądu lub izby adwokackiej w Szczecinie. Niestety w
opublikowanych tekstach nie ma niczego jednoznacznego, żeby móc
rozprawić się z tym prawnie.
Zresztą
ów pan, jako prawnik doskonale wie, co mu wolno, a czego nie.
Na
LinkedIn, jak pisałam już wcześniej, jest dużo dziadków, którzy
mają wnuczki. Jest też sporo ojców, którzy mają córki, a
prędzej, czy później mogą też mieć i wnuczki.
Może
z tej perspektywy będzie Ci, drogi dziadku, czy tato łatwiej
zrozumieć, że ktoś w Twoim wieku "ma ochotę" na Twoją
wnuczkę lub małą córeczkę i wypisuje do niej takie rzeczy.
Co
Ty na to?
Jakbyś
zareagował?
Obchodzi
cię, jak ona się z tym czuje?
Bo
mimo że to winowajca powinien czuć się winny, to kobieta czuje się
poniżona.
Wiele
kobiet nie ma odwagi nic z tym zrobić, zwłaszcza, że społeczeństwo
w zdecydowanej większości przypadków kara ową dziewczynę i to
jej każe się wstydzić za zaistniałą sytuację, bo prowokowała.
Ja
też prowokuję, jak milion innych kobiet na LinkedIn, które
opublikują tu swoje zdjęcia.
Żadne
nie są nagie, ale niektórym sam fakt, że na zdjęciu widoczna jest
kobieta, wystarcza do posądzenia jej o prowokację.
Co
zatem mają powiedzieć modelki, blogerki i Instagramerki?
Wszystkie
prowokują, a magazyny z modą są w takim razie równoznaczne ze
świerszczykami.
Wiele
osób odradzało mi, robienie czegoś z tym. Mówiło, żebym sprawę
olała.
Nie.
Nie zamierzam zamiatać brudów pod dywan, bo kiedyś można się o
nie potknąć. A o tym, że kobieta ma siedzieć cicho, czego
doświadczyłam i doświadczam na LinkedIn, opisałam
już wcześniej w ramach akcji #dość.
Uprzedzając
jeszcze pytanie, co jest złego w tym, że mężczyzna nazwie kobietę
"piękną".
A
czy do Pana klientki zwracają się mówiąc "ależ pan jest
przystojny!"?
Może
niektórych ego by to połechtało, ale nie wiem, czy Pańska żona
czułaby się z tym komfortowo.
Podsumowując...
Miałam
już tego nie robić, nie udostępniać publicznie wiadomości,
ALE... Kontaktowałam się z prawnikiem i żadnego innego sposobu
niestety nie ma.
Długo
się też wahałam przed zrobieniem tego kontaktując się w
międzyczasie ze swoim prawnikiem i rozważając inne możliwości,
jak np. zgłoszenie tego do prasy.
Ale
dziś miarka się przebrała.
Czy
nie boję się, że mi to zaszkodzi?
A
czy uczciwy człowiek wchodząc do sklepu boi się, że ktoś osądzi
go o kradzież?
Nie.
Dlatego i ja nie boję się, że może mi to w jakikolwiek sposób
zamknąć drogę do przyszłej kariery.
Co
więcej – liczę na to, że dzięki temu automatycznie odfiltruję
osoby, które nie rozróżniają życia zawodowego od prywatnego, a
przedrostka OSOBISTA w kontekście takich zawodów jak np.
asystentka, czy stylistka od kobiet pracujących w klubach nocnych.
______________________

Prowadzi firmę, której główną dziedziną jest wsparcie w zakresie szeroko pojętego Marketingu i Strategii Przedsiębiorstwa. Oferuje pomoc w budowaniu marek tworząc dla nich skuteczne plany działania na konkurencyjnych rynkach.
Julia Daroszewska prowadzi również szkolenia z tworzenia skutecznych profili/kont na LinkedIn i Facebooku - największych Mediów Społecznościowych wspierających biznes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz